Andrzej Szymański: bielski Real

To już ostatni odcinek wspomnień "ikon" Rekordu. Andrzeja Szymańskiego wysłuchał i całość opisał Jan Picheta.

19-07-2009 12:03

Futsal w pieluchach

Do Rekordu (wówczas jeszcze BTS Lipnik) trafiłem w 1997 r. z Centrum Bielsko-Biała. Przez parę sezonów byłem czołowym strzelcem ekstraklasy halowej piłki pięcioosobowej i Rekord mnie kupił. Centrum weszło już zresztą w swój okres schyłkowy. Gdybym przechodził dziś z takiego klubu jak Centrum do dzisiejszego Rekordu, można byłoby porównać ten transfer do przejścia np. z GKS Bełchatów do Realu Madryt… Futsal był jednak wtedy „w pieluchach”, a oba kluby pod względem organizacyjnym dało się jeszcze z sobą porównać. Graliśmy nadal „piątką” - piłką, o takich rozmiarach jak na dużym boisku. Kluby nie miały własnej hali i musiały wynajmować.

Co prawda - w Lipniku był już trener, Ryszard Harężlak, był kierownik. Treningi wyglądały inaczej, jak na całym świecie.... W Centrum natomiast zespół zebrano z ludzi, którzy grali na asfalcie i trenera nie było. Znajdowali się tam zawodnicy czterdziestoletni i ja - bardzo młody piłkarz. W Rekordzie przekrój wiekowy był bardziej zróżnicowany. Pamiętam, że pierwszy mecz w barwach Rekordu zagrałem z zespołem Rancho-Amica Knurów.

Skład drewna i papy

Z pamiętnych meczów w Rekordzie mogę wspomnieć o spotkaniu z Baustalem Kraków w sezonie 2002/03. Zremisowaliśmy u siebie 4:4. Strzeliłem trzy gole. To była sensacja, gdyż Baustal był mistrzem kraju. Następnym meczem, który utkwił mi w pamięci, był pojedynek półfinałowy o Puchar Polski. Graliśmy na wyjeździe także z Baustalem. Pojechaliśmy w szóstkę, składem, można powiedzieć żartobliwie w żargonie piłkarskim, „drewna i papy”. Wzięliśmy dwóch juniorów. W normalnym czasie gry zremisowaliśmy i dopiero po dwóch dogrywkach, gdy już zupełnie opadliśmy z sił, Baustal z nami wygrał.

Fantazja i finezja

Najbardziej jednak będę wspominał zwycięstwa nad Clearexem Chorzów. Była to drużyna mistrza Polski, niepokonana od lat na własnym boisku w chorzowskiej hali MOSiR, która nie przegrała w lidze bardzo wielu spotkań z rzędu. W hali MOSiR zadebiutował bramkarz Gerard Marszałek. To był nasz as z rękawa. Wygraliśmy 4:3 po sensacyjnym meczu. W rundzie rewanżowej dokonaliśmy także niebywałej rzeczy. Zwyciężyliśmy 9:6. Dwukrotnie Clearex z nikim jeszcze w rozgrywkach ligowych nie przegrał! Nie stracił też do dziś dziewięciu bramek w jednym spotkaniu! To były rzeczywiście najbardziej pamiętne chwile. W ówczesnym sezonie mieliśmy jednak bardzo dobry zespół. Zawodnicy byli w większości w optymalnym wieku dla piłkarzy - między 24 a 30 lat. Młodzieńcza fantazja już minęła, a finezja i doświadczenie pozostały. Mieliśmy w składzie zawodników ze Śląska czy Zagłębia, m. in. Piotra Pawełka, Grzegorza Figurę, Tomasza Wiejachę. Graliśmy z sobą dwa - trzy lata. Byliśmy więc zgrani. Zapewniliśmy sobie utrzymanie w ekstraklasie, ale mogliśmy zająć co najmniej piątą lokatę.

Kontuzja

W futbolu zdarzają się nie tylko chwile szczęścia. Jednym z najbardziej przykrych momentów w mej karierze była kontuzja kolana, którą odniosłem na dużym boisku. Zerwałem więzadła krzyżowe. Nigdy wcześniej nie miałem kontuzji, nie skręciłem nawet kostki. Nie wiedziałem, co to jest kontuzja… Miewałem drobne urazy, ale nie powodowały nigdy dłuższej przerwy w grze, a w tym przypadku musiałem przerwać kontakt ze sportem niemal na dwa lata! To był dla mnie życiowy cios, ale podniosłem się po nim. Doszedłem do siebie dzięki ambicji, samozaparciu i chęciom dalszej gry w piłkę. Udało się wrócić ze skutkiem pozytywnym.

Kiedy jednak doznałem kontuzji, Rekord spadł z ekstraklasy. Dla nas to nie była niespodzianka. Odeszło dwóch zawodników, a trzech odniosło ciężkie kontuzje. W Rekordzie naprawdę nie miał kto grać… Po trzech latach posuchy i grze w I lidze mogliśmy jednak w minionym sezonie świętować awans na najwyższy szczebel rozgrywek. Cieszę się, że również przyczyniłem się do tego.

Król strzelców

Już raz w przeszłości spadliśmy do II (wtedy) ligi. To był rok 1999. Mogę powiedzieć, że za pierwszym razem był to „wypadek przy pracy”. Coś „nie grało” przez cały sezon ale po roku nieobecności w najwyższej klasie rozgrywkowej wróciliśmy do grupy najlepszych polskich drużyn. Na zapleczu ekstraklasy strzeliłem wówczas 57 goli i zostałem królem strzelców II ligi. Wygrywając wszystkie mecze, udowodniliśmy szybko, gdzie jest nasze miejsce. Zdeklasowaliśmy rywali. Prezes Janusz Szymura zrobił wtedy „bardzo mocny manewr”. Podpisał kontrakt z Robertem Dąbrowskim. To było bardzo duże wzmocnienie. Dąbrowski był bowiem kilkudziesięciokrotnym reprezentantem kraju. Później grał w hiszpańskiej Murcii i w Cagliari, w najmocniejszych ligach na świecie. Robert przyczynił się w bardzo dużym stopniu do awansu. Razem strzeliliśmy około 80 procent bramek dla Rekordu.

Mrugnięcie oka

W futsalu w zasadzie nie ma podziałów na pozycje, gdyż w czasie meczu cała czwórka porusza się na całym boisku, zmieniając miejsce gry, ale procentowo jedni zawodnicy grają częściej z tyłu lub boku, a inni z przodu, „na ścianie” - jak „piwot”. Najlepiej grało mi się z Andrzejem Szalem z tyłu. Graliśmy z sobą bardzo długo i rozumieliśmy się na pamięć. Mrugnięcie okiem powodowało, że wiedziałem, jak i gdzie się ustawić. Andrzej też wiedział, jak wyjść na wolne pole. Bardzo dobrze grało mi się z Piotrem Pawełkiem. To zawodnik, który ma świetny przegląd sytuacji i dogrywa znakomite piłki do przodu, na 20 - 30 metrów. Jest to także zawodnik defensywny, ale potrafi się włączyć do ataku. Do naszej czwórki można byłoby dołożyć wielu innych świetnych zawodników, którzy przewinęli się w Rekordzie. Swego czasu znakomicie grał Grzegorz Figura, zawodnik bardzo dobry technicznie. Jeden z najlepiej pod tym względem wyszkolonych piłkarzy. W minionym sezonie, w którym awansowaliśmy do ekstraklasy, bardzo dobrze grało mi się w czwórce z Piotrem Szymurą i Pawłem Budniakiem. Młody Paweł już jest znakomitym zawodnikiem, doskonale wyszkolonym technicznie, czego dowiódł na przykład na mistrzostwach Polski do lat 19 i 21 oraz meczach reprezentacji młodzieżowej. Myślę jednak, że dopiero w przyszłym sezonie będzie „objawieniem” polskiego futsalu. Zobaczymy, kogo trener dokooptuje do naszej trójki w tym sezonie. Przed nami okres przygotowawczy. Nie ma jakichś optymalnych czwórek. Nikt nie jest pewien swej pozycji. Wszystko się może pozmieniać, ale ja na pewno będę walczył o miejsce w składzie.

Jak jedna rodzina

W futsalu najważniejsza jest praca, którą trzeba wykonać na treningach. Liczą się w dużej mierze dobrze opanowane stałe fragmenty gry (rzuty wolne i rożne) i zgranie zawodników. Istotne jest także przygotowanie fizyczne piłkarzy, zwłaszcza szybkościowe, tzw. krótkie starty. Przede wszystkim musi jednak istnieć zespół - jak jedna wielka rodzina. Wiadomo, że większość drużyn na świecie zmienia się czwórkami. Jeśli czwórki są bardzo dobrze zgrane, daje to gwarancję 50-60 procent sukcesu. Oczywiście niezwykle istotny jest dobry bramkarz. Nasz klub jest świetnie zorganizowany. Mamy trenera i drugiego trenera, fizjologa, masażystę. Możemy się już bardzo dobrze przygotować do rozgrywek.

O miejsce na pudle

Przyszłość Rekordu rysuje się w jasnych barwach. Oczywiście utrzymać się w ekstraklasie w pierwszym sezonie nie będzie łatwo. Futsal w ostatnich latach zrobił duży postęp. Nie jest to dyscyplina z czasów swoich początków czy chociażby sprzed pięciu czy sześciu lat. Kluby są coraz bliżej poziomu europejskiego. Wiele z nich - jakieś 70-80 procent - zorganizowano już w sposób profesjonalny. Jeszcze do niedawna zawodnicy futsalu grali na dużych boiskach, a grę pod dachem traktowali jako dodatek do zarobków. Dzisiaj już co najmniej połowa zawodników ekstraklasy zajmuje się wyłącznie futsalem, a od nowego sezonu obligatoryjnie prawdopodobnie będą musieli wszyscy... Żeby jednak nie mieć kłopotów z utrzymaniem, musimy walczyć o miejsce w górnej połówce tabeli albo nawet o tzw. pudło.

TP

powrót

Marcin Rypel

Data dodania:19-07-2009 16:04

Chciałbym Tylko coś dodać do wątku w Którym p.Andrzej Szymański stwierdził że raz w roku 1999 gdy Rekord spadł do 2 ligi. to Zdeklasował tą 2 ligę i wygrał wszystkie mecze. A więc muszę powiedzieć żę była jedna porażka w Sosnowcu z tamtejszym Irexem 7-6. Ale przyznam Rekord zajął pierwsze miejsce i awansował. pozdrawiam Marcin

Treść komentarza:

Login:

Hasło:

Aby móc dodawać komentarze musisz posiadać konto:załóż konto