Emocje nawet po końcowym gwizdku
Zwykle bywa tak, że po ostatnim gwizdku sędziego emocje opadają, czytamy we wstępie do relacji z niedzielnego spotkania na portalu super-nowa.pl.
27-04-2010 15:14
Zupełnie inaczej było wczoraj w hali bielskiego Rekordu, gdzie po zakończeniu spotkania o mały włos nie doszło do samosądu.
Rekord Bielsko-Biała w ramach 21. kolejki ekstraklasy futsalu podejmował we własnej hali Kupczyka Darkomp Kraków. Zespół z Małopolski kilkoma dobrymi spotkaniami w rundzie rewanżowej zapewnił sobie pozostanie wśród najlepszych polskich drużyn, natomiast bielszczanie wciąż mieli szansę na medal Mistrzostw Polski. Aby tak się jednak stało Rekord musiał pokonać krakowian, a Hurtap Łęczyca musiał stracić punkty w Katowicach w meczu z FC Novą. Gdyby oba warunki zostały spełnione podopieczni Marcina Biskupa w ostatniej kolejce walczyliby o brązowy medal w bezpośrednim starciu z Hurtapem.
Czerwony Mentel i kłopoty faworyta
Mecz z Kupczykiem rozpoczął się po myśli gospodarzy, którzy po ładnym strzale Andrzeja Szymańskiego objęli prowadzenie. Kilka minut później Łukasz Mentel za faul taktyczny otrzymał czerwoną kartkę i Rekord przez dwie minuty musiał bronić się mając jednego zawodnika mniej.
– Ta kartka pokrzyżowała nam szyki. Musieliśmy przegrupować siły. Oprócz straty Łukasza w osłabieniu straciliśmy także bramkę – mówił bielski bramkarz Krystian Brzenk.
Czerwona kartka Mentla, a także odnowienie się kontuzji Tomasza Dury, spowodowało, że Rekord miał coraz mniejszą siłę rażenia, szczególnie, że w meczu nie mógł wystąpić kolejny napastnik Paweł Budniak, który pauzował za cztery żółte kartki. Po strzelonym golu krakowianie poszli za ciosem i w 12. minucie objęli prowadzenie. Wynik pierwszej połowy ustalił Paweł Machura, który na dwie minuty przed końcem doprowadził do remisu.
Zabójcza gra w przewadze
Druga połowa miała dwa zupełnie inne oblicza. Zdziesiątkowany ubytkami kadrowymi Rekord zagrał wprost fenomenalnie w jej pierwszej części i w 34. minucie prowadził już 6:2.
– Świetnie w tym okresie zagrali Radek Polasek i Piotr Pawełek. Bardzo dobrze spisywał się młody Dariusz Sierota, który rzadko ma okazję grać w ekstraklasie – chwalił swoich zawodników trener Marcin Biskup.
Strata czterech goli wyraźnie rozzłościła gości, którzy na sześć minut przed końcem zdecydowali się wycofać bramkarza i wprowadzić dodatkowego zawodnika w pole. Ten ryzykowny manewr okazał się niezwykle skuteczny, gdyż krakowianie zdobyli kolejne dwie bramki. Piątego gola piłkarze Kupczyka strzelili z przedłużonego rzutu karnego podyktowanego za szóste przewinienie gospodarzy.
– Wiedzieliśmy, że nasi dzisiejsi rywale bardzo dobrze grają z przewagą jednego zawodnika. Taki manewr zastosowali w meczu z Hurtapem i Marwitem, kiedy to odrobili kilka bramek i zremisowali oba mecze – przypominał bielski szkoleniowiec.
Wściekli goście zaatakowali arbitra
Kontaktowa bramka zdobyta przez gości trzy minuty przed końcem meczu spowodowała wielkie emocje zarówno na trybunach jak i na boisku. Goście wciąż oblegali bramkę Brzenka, a gospodarze dramatycznie się bronili. W ostatnich sekundach spotkania sędziowie nie zauważyli dwóch przewinień, które mogły zdecydować o zmianie wyniku, gdyż oba zespoły miały już wyczerpany limit fauli. Najpierw arbitrzy nie zauważyli faulu na bielskim bramkarzu, a na dwie sekundy przed końcem nie odgwizdali przewinienia Rekordu. Ta sytuacja rozwścieczyła krakowian, którzy z krzykiem wbiegli na boisko i pięściami wygrażali sędziemu, który nie odgwizdał przewinienia.
– Trzeba obiektywnie przyznać, że oba faule miały miejsce. Sędziowie przez całe spotkanie nie popełnili wyraźnych błędów, ale w końcówce zupełnie się pogubili – mówił Biskup.
Zamieszanie wokół sędziego trwało jeszcze kilkadziesiąt sekund, a w tle przepychających się z sędzią graczy Kupczyka, kolejne zwycięstwo w lidze świętowali Rekordziści.
Koniec marzeń o medalu
Radość z pokonania krakowian nie trwała jednak długo. Bielscy piłkarze dowiedzieli się bowiem, że w meczu FC Nova – Katowice – Hurtap Łęczyca na kilka minut przed końcem prowadzą goście. Wynik ten był najgorszym z możliwych gdyż przekreślał szansę na medal dla bielszczan. Ostatnie minuty meczu niektórzy śledzili wpatrując się w ekran monitora, gdzie można było śledzić relację na żywo z Katowic. Niestety zawodnicy z Łęczycy utrzymali prowadzenie, co oznacza, że ten sezon Rekord zakończy na 4. miejscu.
– Cały czas wierzyliśmy, że uda nam się dogonić rywali i zagrać w Łęczycy o medal. Tak się nie stało i jest nam trochę smutno, ale z drugiej strony przed tym sezonem nikt przecież nawet nie pomyślał, że zajmiemy świetne czwarte miejsce lidze – mówił Krystian Brzenk.
Bielszczanom w lidze został już tylko jeden mecz z Hurtapem, który walczy o mistrzostwo.
– Nie pojedziemy tam na wycieczkę. Zagramy po to, by wygrać. Moi zawodnicy czasami żartują i pytają kiedy będziemy mieli jakiś luźniejszy mecz, a nie tylko ciągle „ spotkanie o wszystko”. Teraz mogłoby się wydawać, że będzie to dla nas mecz o nic, ale korzystny wynik w Łęczycy byłby dla nas wielkim sukcesem i chcemy go osiągnąć – zapewniał Marcin Biskup.
Autor: Maurycy Marek
Foto: super-nowa.pl
TP
Aby móc dodawać komentarze musisz posiadać konto:załóż konto