Bez minimalizmu

Cygański Las opuściło po zgrupowaniu I-ligowe Podbeskidzie. Poniżej znajdziecie wywiad ze szkoleniowcem bielszczan – Robertem Kasperczykiem.

16-07-2010 10:45

Jak może pan ocenić Wasz okres przygotowawczy ?
- Obóz na Rekordzie jest chyba najważniejszym jego etapem. Wprowadziliśmy zespół w okres wzmożonej pracy, jednostek treningowych jest więcej i co za tym idzie obciążenia są większe. Są ku temu na Rekordzie dobre warunki do tego, aby zawodników skoszarować i mieć ich pod kontrolą, żeby zajęcia były odpowiednio dozowane w zależności od potrzeb i przede wszystkim z uwagi na upały, w zależności również od temperatury. Staramy się, aby to miało ręce i nogi. Właściwie po obozie chcemy pracować już tylko nad taktyką. Chcemy poświęcić więcej czasu na zajęcia z piłkami, na zgranie tego zespołu bo jest kilka nowych twarzy. Tak więc wszystko idzie zgodnie z planem. Po za drobnymi urazami i kontuzją Mietka Sikory, nie ma większych problemów zdrowotnych co nas bardzo cieszy. Ogólnie oceniam to naprawdę pozytywnie, co bardzo cieszy - to atmosfera w zespole. Jest bardzo bojowa, widać u chłopaków, że to ciśnienie z poprzedniego sezonu zeszło, że ta rozpaczliwa walka o utrzymanie w troszeczkę innym składzie personalnym niż znajdujemy się tutaj, ale jednak większość z tych chłopców została. Po zejściu tego ciśnienia nadzieje na nowy sezon są olbrzymie, każdy czuje się pozytywnie zmotywowany. Myślę, że z takim podejściem nie będziemy musieli się wstydzić za nasz zespół.
Podczas obozu rozegraliście już dwa sparingi. Jeden ze Metalem WG Skałką Żabnica, a drugi z Rekordem. Jak pan może ocenić oba spotkania?
- Bardzo zależało mi na tym, aby w środku obozu rozegrać tzw. dwumecz gdzie wszyscy zawodnicy graliby więcej niż te standardowe 45 minut. Jak się czyta o sparingach ligowców, to jest to generalnie granie na dwa składy w jednym meczu, co mnie nie satysfakcjonuje z racji tego, że ja muszę zweryfikować przydatność każdego zawodnika. Czasami zawodnik może wejść na jakimś zmęczeniu na 45 minut, dwa zagrania mu nie wyjdą i ciężko wiarygodnie jest go wtedy ocenić. Te dwa mecze były mi też bardzo potrzebne, żeby przyjrzeć się jak Ci chłopcy reagują w momencie kryzysu fizycznego, bo nie są jeszcze w pełnej dyspozycji stuprocentowej. Jest to okres przygotowawczy i jego kolejna faza i do tego, żeby chłopcy czuli szybkość, dynamikę, co w potocznym żargonie piłkarskim nazywa się świeżością, jeszcze mamy troszeczkę czasu. To były dwa inne sparingi. Po pierwsze tam – w Węgierskiej Górce - była inna pogoda, była to godzina 11:00, Węgierska Górka. Chylę czoła przed zawodnikami obu drużyn, bo temperatura była nieprawdopodobna i tempo tego meczu momentami było niskie. Chłopcy nie zmagali się z przeciwnikiem, czy z pogodą, tylko generalnie ze samym sobą, bo naprawdę ciężko jest wyzwolić z siebie jakieś pokłady energii w momencie, gdy człowiek stoi i się poci, a tam była tropikalna temperatura. Patrząc pod względem sportowym, to tam było parę ciekawych fragmentów takiej piłki, którą sobie ćwiczymy. Natomiast więcej jej było w drugim meczu i myślę, że godzina rozgrywania meczu zrobiła swoje, było widać ocienione fragmenty boiska, zawodnicy żwawiej poruszali się po boisku. Jakbym chciał powiedzieć dwa zdania o przeciwniku, a przede wszystkim o Rekordzie, to było widać w drugiej połowie, w którym miejscu są Ci chłopcy jeżeli chodzi o okres przygotowawczy. Ja dowiedziałem się dopiero w drugiej połowie, że oni zajęcia rozpoczęli w poniedziałek. Liczyłem się z tym, że dopóki będą mieli siły, to z pokładów ambicji wyzwolą z siebie wszystko co mają najlepszego, ponieważ ja pamiętam swoich chłopców, kiedy graliśmy pierwszy sparing z zespołem Żyliny z mistrzem Słowacji. Widziałem u swoich chłopców motywację i takiej się spodziewałem po zawodnikach Rekordu i się nie zawiodłem, gdyż Ci zawodnicy naprawdę bardzo ambitnie podeszli do tego meczu. Oglądałem film z tego meczu i początkowe 15-20 minut wyglądało tak, że gdyby ktoś oglądał ten mecz „z boku” oceniłby to tak – tzw. posiadanie piłki było naszym atutem, ale więcej agresywności, polotu w grze i przede wszystkim żwawiej poruszali się zawodnicy Rekordu. Mieli nawet jedną czy dwie może nie stuprocentowe sytuacje, ale przy odrobinie szczęścia mogły one zakończyć się bramkami. Z upływem czasu ta przewaga w polu, szczególnie w środku boiska nasza przewaga była większa, jednak chłopcy, którzy grali w obu meczach mają za sobą występy na szczeblach Ekstraklasy bądź I Ligi i ta wyższość fizyczna i taktyczno-techniczna wyszła w drugiej połowie w obu meczach. Chociaż w Skałce trener wprowadził kilku nowych zawodników, to tutaj o ile pamiętam było trzech testowanych zawodników, co na pewno przełożyło się na jakość gry. W drugiej połowie to było już widać, gdy jak brakło zawodnikom siły, to była już taka gra bardziej defensywna, na obronę tego, żeby nie przegrać zbyt wysoko. Myślę, że gdyby ten mecz był za dwa tygodnie to wyglądałby troszeczkę inaczej na korzyść Rekordu, ale poszło jak poszło. Ja przede wszystkim chciałem uszanować jednych i drugich rywali, wystawiłem mieszankę składu, nie było podziału na lepszy, czy gorszy. Chciałem, aby nasi młodzi zawodnicy poczuli się w pewnym stopniu ligowcami i zagrali z zawodnikami naprawdę ogranymi już w dobrych drużynach. No i tak się stało. Myślę, że to było widać, bo przełożyło się to na wynik i chociaż to nie on był najważniejszy to nie będę płakał z tego powodu, że wygraliśmy oba spotkania (śmiech).
A co może Pan powiedzieć o drużynie Rekordu ?
- Już powiedziałem kilka zdań w odpowiedzi na poprzednie pytanie, ale mogę dodać, że zespół dopóki miał siły, gdybym miał oceniać na podstawie wspomnianych 20-stu minut rzekłbym tak - jak oni będą mieli więcej sił, to widać, że im dłużej będą ze sobą grać, a nie wydaje mi się, aby była tutaj jakaś rewolucja kadrowa i ci chłopcy zgrają się z sobą, to będzie naprawdę fajny zespół, który będzie w górnej połówce tabeli IV ligi. Natomiast nie chciałbym skrzywdzić oceną drugiej połowy ponieważ wiem w jakiej są fazie przygotowań. Chcę pamiętać ten Rekord z pierwszej połowy.
Pozyskaliście już kilku piłkarzy, jak ocenia Pan wzmocnienia i czy będą kolejne ?
- Chcemy już zamknąć kadrę. Przeciąga się nam jeszcze sprawa jednego czy dwóch zawodników, których personaliów nie będę wymieniał, ale może być tak, że zamkniemy kadrę już teraz, bo mogą nie spełnić się te transfery. Mamy Maćka Rogalskiego i Adama Cieślińskiego. To są dwa takie ogniwa, które pojawiły się z zewnątrz. Nie należy zapominać o zawodnikach, którzy wrócili do nas z wypożyczeń. Przykładowo Damian Chmiel, który ze Skałką zaprezentował się naprawdę bardzo, bardzo dobrze. Mamy napastnika Roberta Demjana, kolejnego Słowaka, u którego widać, że potencjał ma ogromny i może nam w pierwszej linii razem z Adamem Cieślińskim i Sylwkiem Patejukiem przede wszystkim stwarzać dużą rywalizację walcząc o dwa miejsca w napadzie. Zmieniając zawodnika w meczu ligowym chciałbym, aby to nie było osłabienie zespołu, tylko przynajmniej równorzędny zawodnik. Widzę, że ta trójka walczy ze sobą jak równy z równym i ciężko jest mi powiedzieć, która dwójka wyjdzie na pierwszy mecz w Stróżach. Nie wiadomo jeszcze czy będą kolejne transfery. Mamy dwa, które „wiszą w powietrzu”, ale powiem tak, że przy tych wzmocnieniach, które mam, które sam wybrałem, pod którymi sam się podpisałem, to nie płakałbym personalnie, bo w zespole jest rywalizacja. Zawodnicy, którzy wrócili z wypożyczeń, jak również i Ci nowi tworzą duety na poszczególnych pozycjach i ja sobie wybiorę tego lepszego, a takiego komfortu nie miałem na wiosnę.
Pierwsza liga pozostała w Bielsku, czy może pan scharakteryzować poprzedni sezon, a przynajmniej rundę wiosenną, od której rozpoczął pan tutaj pracę?
- Ciężko nie odnieść się do jesieni, bo jak się bierze jakiś zespół to doskonale trzeba znać realia w jakich on funkcjonował w poprzedniej rundzie. Człowiek podejmując się jakichś zadań musi znać psychikę zespołu, musi znać jego dokonania, w jakiej fazie w momencie przejęcia ten zespół jest i spróbować wyciągnąć jakieś konstruktywne wnioski, to co było fajne, a przede wszystkim to co było nieudane. Największą naszą bolączką w rundzie wiosennej jak wiadomo były te trzy zremisowane z rzędu mecze u siebie po 0:0. Mimo wszystko myślę, że jest to dużo lepszy wynik niż pięć porażek z rzędu, a przypomnę, że tak było jesienią. Ja wiem, że kibice lubią bramki i lepiej jest czasami przegrać po 2:3 lub 3:4, ale wtedy moglibyśmy być już w drugiej lidze i kompletnie ten tok myślenia był nam obcy w sztabie szkoleniowym, zajęliśmy się zdobywaniem punktów. Nawet punkt był tym punktem zdobytym! Dlatego te mecze były za bardzo „szachowe”. Na pewno my jako sztab szkoleniowy nie byliśmy tym zachwyceni, że z Wisłą Płock czy też z Motorem Lublin u siebie remisuje się po 0:0, ale jak się na końcu okazało każdy punkcik miał tutaj znaczenie, a drużyny, które spadły takie jak Znicz Pruszków czy właśnie Wisła Płock to bardzo mocne personalnie zespoły. Nie powiem, że bogate, ale mamy rozeznanie coraz większe rozglądając się po rynku wiem jakie warunki finansowe stawiali nam zawodnicy, których ewentualnie ze spadkowiczów chcieliśmy pozyskać, to oczy nam wychodziły, że to można tyle zarabiać. Chwała chłopakom, że przeszliśmy wiosną bardzo ciężką drogę, zarówno w sferze fizycznej, gdzie każdy mecz był „na noże”. Nie było spotkania, w którym można było odpuścić, albo grać na pół gwizdka także z zespołami pokroju Motoru i Stali Stalowa Wola, ale przede wszystkim w sferze psychicznej, gdzie niektórzy grali o taką stawkę pierwszy raz w swoim, życiu. Ja jestem w stanie przychylić się do starożytnej sentencji, a mianowicie „co Cię nie zabije, to Cię wzmocni”. I to jest prawda, która przez wieki towarzyszyła historii i niech to sobie chłopcy wezmą do serca, bo taką szkołę, jaką przeszliśmy, to nie pozazdrościłby nikt. Natomiast, żeby takiej drogi już nie przechodzić, żeby to się już nie powtórzyło, to wnioski trzeba wyciągać i wydaje mi się, że powinniśmy szukać pozytywów w tym co było nie tak. Nie powtarzać tego, natomiast cieszyć się z tego co było fajne. Przypomnę, że w meczu ze Skałką Rysiek Zajac - nasz bramkarz - wpuścił pierwszego gola od meczu ligowego z KSZO Ostrowiec (8 maja br. - przyp. ŁB) i mówię nie tylko o nim, ale o całej linii defensywnej, bo funkcjonowało to naprawdę fajnie skoro w tylu meczach straciliśmy tak mało bramek. Po tym jak zawodnik ze Skałki pokonał naszego bramkarza, to po meczu Rysiek powiedział „nareszcie”, bo już po prostu miał dość tego wyliczania minut bez starty gola. Natomiast my w dalszym ciągu jesteśmy na zero z tyłu, przez sześć meczów nie straciliśmy bramki i niech tak zostanie dalej.
Jakie cele stawiacie sobie przed zbliżającymi się rozgrywkami ?
- Runda jesienna nam odpowie, tzn. na pewno nie będą takie jakie były w poprzednim roku, bo one były za bardzo wygórowane. Uważam tak, nic tym chłopakom nie ujmując, ale cel jaki był stawiany zespołowi rok temu patrząc na skład personalny, były to wygórowane ambicje absolutnie nie zgodne z możliwościami zespołu. To jest moje zdanie i mam prawo tak powiedzieć, zapewne nie są to słowa, które się każdemu spodobają, ale oceniam ten zespół bardzo rzetelnie. Natomiast przy wzmocnieniach, przy pewnych ruchach kadrowych, które wymuszą rywalizację w zespole i pozwolą zawodnikowi na danej pozycji nie czuć się pewnym, to tylko może podnieść jakość zespołu jak i poziom danego zawodnika. Mam doświadczenie także jako zawodnik, że jeśli nie ma na plecach konkurenta, to ta motywacja nie jest optymalna. Na pewno oczekiwanie w Bielsku tutaj, aby była Ekstraklasa jest bardzo duże. Nie da się od tego uciec, ale realną oceną będzie miejsce po rundzie jesiennej w górnej połowie tabeli i niewielkie straty punktowe do lidera . Jeśli będzie szansa na awans, to trzeba będzie zrobić pewne ruchy kadrowe, żeby nie wypuścić tej szansy z rąk. Natomiast gdyby nie daj Bóg było troszeczkę gorzej, to ten zespół nie ma prawa znaleźć się w niższych rejonach tabeli. Nie jest moją ambicją, aby pałętać się np. na dwunastym miejscu. Nawet szczerze mówiąc środek tabeli z dużą stratą do czołówki to też nie jest szczyt moich marzeń. Chciałbym się zapisać tutaj w historii tego klubu jak i miasta jako trener, który coś tutaj osiągnął i aby zawsze po latach mój powrót do Bielska był bardzo miły i sympatyczny. Do tego potrzebni są ludzie, zwarty monolit i tutaj na obozie widzę, że idzie to w dobrym kierunku. Naprawdę jest bardzo dobra atmosfera w zespole. Jest to zespół, który swoje przeszedł. Ci chłopcy, którzy teraz do nas dochodzą widzą jaki jest duch zespołu, jaka tu jest chemia, i to tylko może sprzyjać dobremu nastawieniu od pierwszego meczu. Cele muszą by jak najwyższe. Jak się jest minimalistą to najczęściej kończy się to spadkiem o klasę niżej.
Czy dobrze pracuje się wam na obiektach w Cygańskim Lesie?
- Bardzo dobrze! Jedyne na co mogę  narzekać oprócz upałów, na które i tak nie mamy wpływu, że nie ma tutaj pływalni. Gdyby był, to pewnie korzystalibyśmy z niej codziennie. Jak już będzie pływalnia, to tutaj praktycznie już niczego nie będzie brakować. Warunki na obóz tutaj są fantastyczne. Słyszałem, że po nas przyjeżdżają kolejne grupy, którym wcale się nie dziwię. Jest główna płyta, są dwie sztuczne, jedna pełnowymiarowa, druga znacznie mniejsza . Gdybyśmy spotkali się z opadami deszczu, to spokojnie treningi taktyczne można byłoby przeprowadzić na sztucznym boisku. Jest gdzie pobiegać w Cygańskim Lesie. To nie jest to centrum Bielska, więc można znaleźć połacie, gdzie można naprawdę ten trening urozmaicić. Na dobrą sprawę wszystko jest dobre. Powietrze fajne, nie są to Tatry, ale góry z lewej, prawej strony. No naprawdę polecałbym każdemu, tym bardziej, że na razie dwa sparingi, które graliśmy, to wygraliśmy i fajnie nam to wychodziło. Mówię to tak pół żartem, pół serio, ale piłkarze i trenerzy są zawsze przesądni, a na razie jest wszystko OK. do czego przyczynili się też gospodarze obiektu.
Testowaliście zawodnika Rekordu Dawida Stajerskiego. Jakie pozostawił po sobie wrażenie, czy jesteście nim zainteresowani ?
- Pamiętam Dawida, ale ciężko mi cokolwiek powiedzieć, bo ten chłopak po dwóch jednostkach złapał kontuzję. Z tego co wiem to jest stan zapalny w stawie kolanowym i już później nie go widziałem. Z tego co się dowiedziałem, bo po meczu z Rekordem nawet o niego pytałem dyrektora sportowego Rekordu, że Dawid dostał się na studia w Warszawie i raczej z tą bielską piłką przez najbliższy czas nie będzie miał wiele wspólnego. Szkoda bo powiem już tak może nie personalnie, ale jeżeli chodzi o układankę, o dobór ludzi, to on mógłby nam pasować. Chcemy grać z jednym defensywnym pomocnikiem, czy jednym takim uniwersalnym środkowym, który rozgrywałby piłki od tyłu. Mamy Łukasza Matusiaka, Piotrka Komana i tak jeden z nich może siedzieć w większości na ławce, ale trzeci przydałby się do nauki. Wziąć młodego chłopaka, który przyszedłby z regionu, z niższej ligi, który miałby szansę się rozwijać i być może wygryźć w najbliższej przyszłości tych czy innych zawodników. I pod tym kątem rozpatrywaliśmy jego kandydaturę. Stało się jak się stało. Ciężko mi jest ocenić po paru ruchach, tym bardziej, że te pierwsze zajęcia były bardziej biegowe niż piłkarskie. Po tych gierkach, w których brał udział widać było, że poruszał się bardzo fajnie. Widać było, że jest masywny, dobrze zbudowany i nie boi się odstawić nogi. Szkoda, że ta współpraca nie będzie raczej kontynuowana, no może kiedyś przyszłości.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję.

Rozmawiał Łukasz Biel

TP

powrót

Treść komentarza:

Login:

Hasło:

Aby móc dodawać komentarze musisz posiadać konto:załóż konto